Image
Za co kochamy OFF Scenę

Zastanówmy się przez moment co takiego sprawia, że niektóre koncerty pozostają w naszej pamięci na całe życie? Być może dzieje się tak za sprawą niepowtarzalnej reakcji chemicznej, która wytwarza się w wyniku spotkania artysty z publicznością, może klucz tkwi w szczerości, z jaką muzycy opowiadają nam dźwiękiem swoje historie, może działa  tak elektryzująca energia. O jednoznaczną odpowiedź trudno. Jedno jest pewne - tegoroczna, siódma edycja OFF Sceny z całą pewnością dostarcza nam mnóstwo niezwykłych powodów do zapamiętania. Do tej pory na scenie w ZetPeTe mogliśmy zobaczyć całą masę gwiazd z całego świata. Działo się naprawdę wiele, a to jeszcze nie koniec! Przed nami kolejne dwa dni niesamowitych koncertów! Już dziś możemy się jednak pokusić się o pierwsze podsumowania. Za co tak bardzo kochamy OFF Scenę?

Za energię
W sobotę 28 kwietnia gościliśmy zespół City of the Sun z Nowego Jorku. Panowie szturmem wdarli się na scenę i błyskawicznie skradli serca publiczności (a w szczególności jej damskiej części). Z zawrotną prędkością rakiety kosmicznej (20 bić gitarowych na sekundę) wykonywali swoje najpopularniejsze kompozycje oraz premierowe utwory. Publiczność została prawdziwie zaczarowana i trzeba przyznać, że muzycy potrafią doskonale złapać słuchacza za serce, a także (o ironio!) za ucho. Nie można odmówić im niesamowitego wyczuwania publiczności i umiejętności wchodzenia w dialog. Nie ma się co dziwić. Muzycy rozpoczynali swoją karierę od występów ulicznych i te wpływy są tutaj mocno wyczuwalne. Twórczość grupy to utwory wyłącznie instrumentalne. Atmosfera, jaką udało im się stworzyć stanowi niezbity dowód na to, że bez wokalu można grać niesamowite koncerty. Choć w pewnym momencie na sali zabrakło energii elektrycznej, to im nie można było jej odmówić, ponieważ nawet na chwilę nie przestali grać. Jakby tego było mało - wciągnęli publiczność do wspólnego klaskania i po krótkiej chwili napięcie w instalacji powróciło! Naturalnie wierzymy, że wszystko za sprawą ich mocy!

Za niespodzianki
Tegoroczne imprezy w ramach OFF Sceny zdążyły nas już wielokrotnie zaskoczyć. Mnóstwo pochlebnych opinii odbiorców skupiło się na koncercie zespołu Lazy Habbits. Muzyka formacji to wybuchowa mieszanka jazzu, soulu i rapu. Dodajmy, że członkowie zespołu to muzycy z wielką pasją i sercem, którzy nie boją się podejmowania spontanicznych decyzji i muzycznych eksperymentów. W efekcie otrzymujemy niemalże gotowy przepis na sukces. – Ja bardzo lubię takie rzeczy, które teoretycznie do siebie nie przystają, są z innej bajki i dlatego bardzo mi się podobał moment, kiedy wzięli na scenę beatboxera, którego spotkali poprzedniej nocy – Mówi Misia, gość i wieloletnia fanka Netii OFF CAMERY – Sytuacja spontanicznego wybuchu beatboxu i poziom przekazu, energii który się uruchomił w tym momencie, to było coś ultra fajnego. Wiele ciepłych słów można było usłyszeć także na temat środowego występu grupy Carnival Youth. – Chłopaki zrobili na mnie ogromne wrażenie bo każdy z nich nie tylko zajmował się linią instrumentalną, ale również wokalem. To był bardzo dobry koncert, bo po każdej piosence zmieniał się frontman. Chwilami oglądałem typowy rockband, chwilami słyszałem “Hotel California”, a w innym momencie porywali nas do lat 80, w których to klawiszowiec przejmował prym. – opowiada Iwo z redakcji festiwalowej.

Za wzruszenia

Wtorek na naszej scenie upłynął pod znakiem muzyki nieco bardziej refleksyjnej i melancholijnej. Po hipnotyzujących koncertach Grzegorza Wardęgi z projektu Runforrest i Szkota Marka McGowana przyszedł czas na prawdziwą gwiazdę wieczoru. Mowa oczywiście o występie bijącego w ostatnim czasie rekordy popularności Roo Panes’a. Podczas koncertu mogliśmy usłyszeć między innymi jego ostatni hit – Lullaby Love. Można przypuszczać, że wszystkie fanki, tłumnie zgromadzone w sali klubu przy Dolnych Młynów, nie mogły się doczekać aby zobaczyć na własne oczy muzyka. Niektóre z nich doczekały się nawet czegoś więcej. – Najmilej wspominam moment, kiedy Roo Panes nas przytulił na pożegnanie po koncercie – z rozrzewnieniem wspomina Kasia, uczestniczka festiwalu – Znamy jedną z organizatorek i poszłyśmy się z nią po koncercie pożegnać... i on tam stał! Przytulił nas, powiedział, że dziękuje, że bardzo mu się tu podoba i zostanie dłużej w Polsce, i że jeszcze przyjedzie więc jest takim słodziakiem, że to jest kosmos! Pozostaje mieć nadzieję, że zgodnie z obietnicą Roo będzie odwiedzał nas częściej!

Za metafizyczne doznania
Jednym z najciekawszych momentów na OFF Scenie był niewątpliwie koncert grupy Baasch. To formacja skupiona wokół osoby Bartosza Schmidta – niezwykle utalentowanego, muzycznego aparatu – instrumentalisty, wokalisty, autora ścieżki dźwiękowej do filmu “Płynące wieżowce” (2013), wyświetlanego podczas jednej z edycji naszego Festiwalu. Zespół zagrał mocną muzykę z pogranicza techno, co w połączeniu z melancholijnym głosem frontmana, oraz neonowymi światłami stanowiącymi element scenografii złożyły się na prawdziwie wyjątkowe show. Efektem był niewiarygodny astralny lot, w który mogliśmy się udać. Wystarczyło tylko zamknąć oczy.

Za nami moc niezapomnianych wrażeń. Pozostaje tylko czekać na więcej! Już dziś zapraszamy na występy grupy Elements, Miro Kepińskiego oraz Jeremego Gary, a jutro zagrają dla nas Taśma i Bemy. Serdecznie zapraszamy!

Łukasz Twardowski