Image
POLSKI KRAJOBRAZ SERIALOWY

Liczy się już nie tylko Ameryka i Wielka Brytania. Wzrok serialowych fanów coraz częściej kieruje się także w stronę polskich produkcji, a nasz rodzimy rynek zdecydowanie zmienia się na lepsze. Może za kilka lat, na kolejnym SerialConie, dominującym tematem okażą się właśnie polskie seriale? 

Polskie seriale to nie tylko telenowele. Przekonaliśmy się o tym już w ubiegłym roku, podczas premiery pierwszego sezonu „Belfra”, który skutecznie przypomniał, że w naszej rodzimej telewizji pojawia się coraz więcej interesujących produkcji na wysokim poziomie. Choć prawdziwa epoka polskich seriali jakościowych jest raczej jeszcze przed nami, coraz częściej możemy obserwować jej zwiastuny. Taką zapowiedzią był podczas tegorocznej edycji CANAL+ SerialCon serial „Kruk”, który widzowie mogli zobaczyć w całości podczas nocnego maratonu. To właściwie produkcja z pogranicza filmu i serialu: zrealizowana przez reżysera filmowego Macieja Pieprzycę, w rzadkim formacie miniserialu, sprawia wrażenie bardzo długiego filmu kinowego. Podobne poczucie mieli także grający w produkcji aktorzy, którzy niejednokrotnie podczas serialconowego panelu ze swoim udziałem podkreślali, że nieustannie mieli wrażenie bycia na planie filmowym, a nie serialowym. 

„Kruk”, podobnie jak „Belfer”, nadaje już istniejącym gatunkom i konwencjom bardzo lokalny, wręcz typowo polski charakter. Należy jednak zaznaczyć, że robi to bez straty jakościowej – produkcje te spokojnie mogą już rywalizować z zagranicznymi, chociaż są w swojej istocie wyjątkowo polskie. – To jest serial bardzo polski, to znaczy utopiony w tej całej naszej tradycji i doświadczeniu. Tym wszystkim czym żyliśmy, żyjemy i pewnie za jakiś czas też będziemy żyli – potwierdził odtwórca roli Zygmunta Morawskiego, Jerzy Schejbal. „Kruk” jest wręcz przesycony magiczną atmosferą Podlasia, jego niezwykłym folklorem i obyczajami. Na lokalność stawia też serial „Diagnoza”, rozgrywający się w Rybniku i wplatający w swoją opowieść wątki śląskie. 

Czy „Kruk” i „Belfer” to jedyne przykłady telewizji jakościowej w Polsce? Na to pytanie drugiego dnia CANAL+ SerialCon odpowiadał reprezentujący portal Pulpozaur.pl Piotr Górski. Polska tradycja telewizyjnego serialu wcale nie jest taka uboga, jak mogłoby nam się wydawać, a pierwsze ślady produkcji jakościowych można odnaleźć już w latach 60. To właśnie wtedy na małych ekranach pojawiła się „Wojna domowa”. – Gdybym ja dzisiaj poszedł do polskiej telewizji i powiedział, że chcę zrobić serial familijny o przeciętnej rodzinie w Warszawie, o współczesnych problemach, ale z permanentnym burzeniem czwartej ściany, z musicalowymi wstawkami, z momentami, w którym bohaterowie komentują swoje zachowania do ekranu, to wszyscy by uznali, że to jakieś dziwactwo. Może w Wielkiej Brytanii to przejdzie, może w USA, ale nie u nas. A tu proszę, Jerzy Gruza, ponad 50 lat temu zrobił serial, który pod względem formalnym jest na naprawdę niesamowitym poziomie – tłumaczył Piotr Górski. W późniejszych dekadach bywało różnie, choć właściwie w każdym dziesięcioleciu da się wskazać seriale wyjątkowe, które najmocniej odcisnęły się w świadomości widzów. Rozwój polskiego serialu został zahamowany w latach 90., które mimo kilku ciekawych propozycji takich jak „Ekstradycja” czy „Boża podszewka”, stanowiły wielki krok w tył. Podobnie lata dwutysięczne zawiodły powszechne oczekiwania i bywają uznawane za dekadę zmarnowanych szans. Interesujące seriale z tego okresu, takie jak „Glina”, „Ekipa” czy „Naznaczony” nie doczekiwały się kontynuacji i bardzo szybko znikały z telewizyjnej ramówki. 

Istnieje całe pokolenie, między innymi moje, które kiedyś nie oglądało telewizji. Siedziało na stancjach, w akademikach, gdzie nie było telewizorów. Oczywiście też oglądali, ale ściągali z torrentów i byli martwą strefą dla producentów. I teraz to pokolenie dorosło i odkryło, że nie ma dla nich nic w telewizji. Współcześnie polska telewizja próbuje dogonić to, co moim zdaniem straciła przez poprzednią dekadę. A przegapiła całą generację widzów, którzy wyrośli ze starej produkcji, chcą obejrzeć coś więcej, a telewizja im tego nie daje. Obecnie trwa paniczna próba odzyskania tych ludzi, którzy za bardzo nie chcą mieć telewizora, bo mają Netlixa – stwierdził Piotr Górski. Jak idzie to nadrabianie zaległości i odzyskiwanie straconej widowni? Wydaje się, że całkiem nieźle, zwłaszcza w przypadku największych stacji. Canal+ oprócz „Kruka” i „Belfra” oferował także „Krew z krwi”, a obecnie przygotowuje seriale na podstawie powieści „Król” Szczepana Twardocha i „Nielegalni” Vincenta V. Severskiego. HBO swoim widzom oferuje „Pakt” oraz „Wahatę”, która jest pokazywana w wielu krajach na świecie i cieszy się bardzo dobrą opinią. Także Telewizja Polska przedstawiła własną wersję produkcji jakościowej, emitując dwa lata temu serial „Artyści” opowiadający o problemach jednego ze stołecznych teatrów. 

To dopiero początek zmian. Swoje pierwsze, związane z Polską produkcje, zapowiedział także Netlix. Mowa tu oczywiście o „Wiedźminie” (choć jego dokładna narodowość stoi pod znakiem zapytania) oraz dystopijnej opowieści „1983” tworzonej przez Agnieszkę Holland. Również konkurencyjny Showmax poszerza rodzimą ofertę i planuje serię ekranizacji polskich past internetowych (którą rozpoczął „Fanatyk”) oraz dalszą współpracę z Patrykiem Vegą. Prawdziwym hitem może okazać się zapowiadana od jakiegoś czasu produkcja Wojciecha Smarzowskiego o pierwszych Piastach. Czyżby odżyły szanse na polską „Grę o tron”? Zmiany w naszym rodzimym krajobrazie serialowym widać gołym okiem, wydaje się jednak, że to dopiero początek prawdziwych przemian. O tym, czy era polskiej telewizji jakościowej rzeczywiście nadejdzie, przekonamy się już w najbliższych latach. 

Kaja Łuczyńska