Image
SerialCon

Zaczęło się! Pierwszy dzień CANAL+ SerialCon za nami. I choć to dopiero początek okołoserialowych wrażeń, już we wtorkowy wieczór opuściliśmy ulicę Rajską naładowani energią, nowymi informacjami i poważnymi tematami do refleksji. 

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że pierwszy dzień CANAL+ SerialCon w znacznym stopniu zdominowały dwa wielkie tematy: kobiety oraz muzyka. Do żeńskiego wymiaru popkultury prelegenci odnieśli się za pośrednictwem konkretnych przykładów, między innymi serialu „BoJack Horseman”, o którym z samego rana opowiadała Magdalena Stępień znana także jako tattwa. Jedna z bohaterek produkcji, Diane Ngyunen, zdecydowanie nie ma łatwego zadania – większość jej działań spala na panewce w rzeczywistości zdominowanej przez mężczyzn, a zagłada dotyka także podniosłych idei, które w konserwatywnym świecie stają się wyłącznie pożywką dla medialnego szumu. Kobiece bohaterki analizowano także w kontekście „Doktora Who”, który w najnowszym sezonie zyskał twarz Jodie Whittaker. Wiele osób mogło uznać tę decyzję za polityczną, jednak jak przyznaje pracująca przy serialu Sarah Dollard: – Rodzinne seriale, takie jak „Doctor Who”, uznawane są za apolityczne. Ja jednak myślę, że każda historia jest polityczna. Pisanie to polityka. Każdy ma inne poglądy i nie wszyscy się z nimi zgadzają. Pierwszego dnia CANAL+ SerialCon mogli znaleźć coś dla siebie także wielbiciele naukowego podejścia do kultury popularnej: podczas paneli szeroko dyskutowano o teście Bechdel, słynnym artykule Laury Mulvey „Przyjemność wzrokowa a kino narracyjne”, męskim spojrzeniu oraz sposobach przedstawiania feminizmu w serialach.

Od szczegółów, przeszliśmy w pierwszym dniu SerialConu do ogółu – generalnej sytuacji kobiet i kobiecych bohaterek we współczesnej telewizji. Wszyscy pragniemy bowiem oglądać na ekranach „silne” bohaterki, jednak każdy z nas może inaczej rozumieć to określenie. Jak zgodnie podkreślali uczestnicy dyskusji „Strong women, strong men” Sarah Dollard, Lisa Gifford i Darren Bransford, siła bohaterek absolutnie nie oznacza ich doskonałości. To właśnie postacie nieidealne, pełne wad, najmocniej przemawiają do widza, który rozpoznaje w nich swoje własne słabości. Łatwo jednak zauważyć, że coraz częściej to właśnie wyraziste kobiece bohaterki stają się najważniejszą częścią serialowych opowieści, także tych, rozgrywających się w dalekiej przeszłości. Zdarza się, że niektórzy widzowie mają zastrzeżenia do tego typu strategii, zarzucają im bowiem nieadekwatność do prawdziwych realiów i rzeczywistej funkcji kobiety w przedstawianej epoce. – Historia jest subiektywna i wszystko, co niej wiemy, to właściwie opowieści snute przez ludzi, najczęściej białych mężczyzn. Więc rzeczywiście są teraz seriale, które prezentują fikcyjną wersję przeszłości i nakładają na nią bardzo współczesne narracje, ale to nie jest w żaden sposób różne od tego, co działo się kiedyś, a czego dowodem są książki historyczne. Obiektywne źródła nie istnieją, a dotychczasowa wersja historii miała po prostu innego showrunnera – komentuje zarzuty, pracująca przy wielu produkcjach historycznych, Sarah Dollard.

Wiele ikonicznych scen serialowych i filmowych całkowicie zmieniłoby swoje znaczenie bez muzyki. O procesie doboru otworów do konkretnych sekwencji filmowych opowiedzieli Iain Cooke, Ian Neil i Nick Angel – z zawodu music supervisorzy. To właśnie od nich zależy ostateczny kształt soundtracku, jednak w swojej codziennej pracy robią znacznie więcej. Zdarza się, że podpowiadają reżyserowi nazwiska kompozytorów muzyki filmowej, negocjują prawa do utworów, sprawują nadzór nad filmowymi scenami zawierającymi występy muzyczne, a nawet koordynują edukację aktorów, którzy nie zawsze posiadają umiejętności niezbędne do swojej roli. – Pierwszy film, przy którym pracowałem, był kręcony w Manchesterze. Jego historia kręci się wokół czterech dzieciaków, które są w zespole. Aktor, który wcielał się w wokalistę, nie potrafił śpiewać, ale potrafił utrzymać tonację, więc wysłaliśmy go na lekcje śpiewania. Do roli perkusisty został zatrudniony chłopak, który nigdy w życiu nie trzymał w ręku pałeczki, a jako wirtuoz gitary miał wystąpić gość, który nie potrafił na niej grać. Tylko basista rzeczywiście umiał grać na basie. Wysłaliśmy ich wszystkich na warsztaty muzyczne: dwa razy w tygodniu, przez ponad miesiąc, spotkali się w sali prób z nauczycielami i ćwiczyli napisany specjalnie do filmu utwór, by zagrać go przekonująco przed kamerą. I to się udało! Dzieciaki były fenomenalne, przeszły przez cały ten proces, a ja obserwowałem ich z niemal ojcowską dumą, bo po 5 tygodniach potrafili samodzielnie zagrać wybraną piosenkę, a na dodatek jeszcze właściwie stali się zespołem - pracę przy filmie „Spike Island” wspomina Iain Cooke. Uczestnicy paneli z udziałem music supervisorów mogli ponadto dowiedzieć się, jak znaleźć odpowiednią ścieżkę dźwiękową do danej sceny, skąd czerpać inspiracje i jak korzystać z legalnych źródeł muzycznych. Nie zabrakło także lokalnych akcentów. Iain Cooke zapytany o to, jaką muzykę można usłyszeć przechadzając się ulicami Krakowa, odpowiedział, że covery nieśmiertelnego „Despacito” grane na akordeonie. Wspomniał jednak także, że całkiem niedawno przy jednej z produkcji został poproszony o wybranie fragmentu polskiego utworu hip-hopowego, którego miał słuchać główny bohater.

To tylko mały procent tego, co naprawdę działo się podczas pierwszego dnia CANAL+ SerialCon: spragnieni rywalizacji mogli sprawdzić swoją widzę w Pub Quizie, wielbiciele tajemnic odkrywali je w panelu poświęconym serialowi „Dark”, poszukiwacze aktorskich sław mieli okazję spotkać się z obsadą „Kruka”, a wytrwali zdecydowali się obejrzeć cały serial w ramach nocnego maratonu. Trudno opisać wszystko, co dzieje się na CANAL+ SerialCon, najlepiej więc, jeśli udacie się do kompleksu Arteteka/Małopolski Ogród Sztuki/Pauza In Garden i sami przekonacie, jak dużo można powiedzieć o serialach.

Kaja Łuczyńska, Monika Brytan, Jakub Hospod