Image
fot. kadr z filmu "Fantastyczne zwierzęta"

W piątek na ekrany polskich kin wejdą „Zbrodnie Grindelwalda”, czyli kontynuacja historii o przygodach Newta (Eddie Redmayne), wyrzuconego z Hogwartu czarodzieja i autora książki o fantastycznych zwierzętach, którą Harry Potter czytał w szkolnych murach. Reżyser David Yates i J. K. Rowling ponownie zapraszają do świata, w którym magia wdziera się do rzeczywistości mugoli (nie-magów), a czarownicy i czarownice starają się odczarować negatywny obraz swojej społeczności, kreowany przez siejącego spustoszenie Grindelwalda (Johnny Depp), diabolicznego i nieobliczalnego maga, groźniejszego nawet od legendarnego Voldemorta.

 

Uroczysta, oficjalna premiera drugiej części „Fantastycznych zwierząt” odbyła się 14 listopada w Paryżu, bowiem to właśnie stolica Francji stała się inspiracją do wykreowania świata przedstawionego, w którym – zarówno w scenach z Ministerstwa Magii, jak i cyrku Arcanus – pojawiają się charakterystyczne paryskie budowle. Pracującym w londyńskim studiu Leavesden twórcom zależało jednak nie tyle na odwzorowywaniu zabytkowych miejsc, ile na oddaniu klimatu francuskich ulic i atmosfery rodem z belle epoque.

 

W „Zbrodniach Grindelwalda” – obok postaci z pierwszej części serii – pojawią się między innymi młody Albus Dumbledore (Jude Law), który ze wsparciem Newta będzie próbował zatrzymać niszczycielską siłę czarnej magii, oraz Nagini (Claudia Kim), która za kilkadziesiąt lat zmieni się w ukochanego węża Voldemorta. Z pierwszych recenzji filmu wynika jednak, że – wbrew temu, co można przeczytać w oficjalnych zapowiedziach produkcji – historia tytułowego bohatera i jego oponentów niekoniecznie wybrzmiewa najgłośniej, bowiem gubi się ona w gąszczu wątków pobocznych. Jeśli wierzyć krytycznym głosom, twórcy za bardzo skupili się na budowaniu fundamentów pod kolejne części „Fantastycznych zwierząt”, co wpłynęło na dramaturgiczny chaos debiutującej właśnie opowieści, która wymyka się reżyserowi i scenarzystce spod kontroli. Magazyn „Indiewire” opisuje scenariusz jako „rozlazły i nieskupiony na niczym konkretnym”, a w „Variety” mowa o „najgłośniejszym, nierytmicznym i najmniej zrozumiałym filmie z tych osadzonych w magicznym świecie”. Co ciekawe, podobne, choć mniej stanowcze, zarzuty towarzyszyły pierwszej produkcji z  tej serii, ale wtedy rozczarowującą akcję tłumaczono próbą wprowadzenia publiczności w magiczne uniwersum i przygotowania ram dla właściwej opowieści.

 

Warto jednak dodać, że nie wszyscy recenzenci skupiają się na negatywach. W pozytywnych omówieniach uwagę zwraca się przede wszystkim na znakomite kreacje aktorskie i zjawiskowe efekty specjalne, które sprawiają, że zarówno mrok, jak i magia są zdecydowanie bardziej odczuwalne niż w pierwszej części. Do zalet produkcji krytycy zaliczają też naszpikowanie fabuły aluzjami do uniwersum Hogwartu i przygód Harry'ego Pottera, których rozszyfrowywanie będzie frajdą dla potteromanów.

 

Jak widać zdania na temat „Zbrodni Grindewalda” są dość mocno podzielone i trudno jednoznacznie wywnioskować, czy film powtórzy triumfy innych magicznych produkcji Yates'a, czy przejdzie do historii jako najbardziej spektakularna klapa w dorobku tego reżysera. Niezależnie od recenzji, druga część „Fantastycznych zwierząt” na pewno będzie frekwencyjnym hitem, a wytwórnia Warner Bros przewiduje także ogromny sukces kasowy.

 

Alicja Muller

źródło: variety.com