„Z Nowej Zelandii do Hollywood” – tak swoją biografię mógłby zatytułować odnoszący spektakularne sukcesy aktor i reżyser Taika Waititi. Z pewnością jednak wymyśliłby oryginalniejszy tytuł, skoro jego najnowszy film opowiada o wymyślonym przyjacielu… o twarzy polinezyjskiego Hitlera.
Tańczący z nadmuchiwanym globusem Adolf Hitler z „Dyktatora” (1940) Charlesa Chaplina oburzał amerykańskich polityków. Izolacjonistyczna polityka Stanów Zjednoczonych zniechęcała do wikłania się w europejskie konflikty – a za takie uważano wówczas walki z panoszącą się w Europie Trzecią Rzeszą. Dopiero atak na Pearl Harbor skutecznie przekonał amerykański rząd do wojennych wysiłków i uczynił rzekomo lokalny spór wojną światową. Teraz nie mamy już takich obiekcji: każde dziecko wie, że naziści byli źli (nawet jeśli dobrze się ubierali) i aż po dziś dzień są retorycznie wykorzystywani w charakterze symbolu absolutnej nikczemności. Czy w takim razie można się z nich śmiać?
Na to pytanie twierdząco odpowiadają twórcy filmowi, czego dowodem mogą być liczne komediowe produkcje z nazistami w tle. W „On wrócił” (2015) po siedemdziesięciu latach do współczesnego Berlina wraca Adolf Hitler, „Adolf H. - Ja wam pokażę” (2007) opowiada historię żydowskiego nauczyciela aktorstwa, który ma pomóc Hitlerowi wygłosić przemówienie do narodu, bohaterami „Iron Sky” (2012) są naziści z kosmosu, a musical „Producenci” (1967, 2005) to historia tworzenia kampowego przedstawienia „Wiosna Hitlera”. Swoją cegiełkę do humorystycznych przedstawień czołowych złoczyńców XX wieku dokłada obecnie Taika Waititi – nowozelandzki reżyser i aktor, który nie tylko postanowił zrealizować film osadzony w realiach Trzeciej Rzeszy, ale także wcielić się w rolę Adolfa Hitlera. Mimo swojego maorysko-żydowskiego pochodzenia.
Film nosi tytuł „Jojo Rabbit” i jest historią dziesięcioletniego chłopca, radzącego sobie z trudami II Wojny Światowej dzięki wsparciu wymyślonego przyjaciela – alternatywnej wersji Adolfa Hitlera, towarzyszącego mu w codziennych zmaganiach. Chłopak marzy o dołączeniu do swojego idola i realizacji wpajanych mu przez oficjalną propagandę patriotycznych ideałów. Nie spodziewa się jednak, że plany pokrzyżuje mu zagrożenie czające się wnętrzu jego własnego domu, w którym działająca w ruchu oporu mama ukrywa żydowską dziewczynkę. Taika Waititi to niejedyne głośne nazwisko związane z produkcją. W głównych rolach wystąpi Scarlett Johansson, tegoroczny zdobywca Oscara Sam Rockwell, gwiazda serii „Pitch Perfect” (2012-2017) Rebel Wilson oraz znany z „Gry o tron” (2011-2019) Alfie Allen. W tytułowej roli pojawi się młodziutki debiutant Roman Griffin Davis, a wspierać go będzie wchodząca nowozelandzka gwiazda Thomasin McKenzie, która zachwyciła widownię festiwalu Sundance rolą w filmie „Leave No Trace” (2018).
„Jojo Rabbit” jest adaptacją książki „Caging Skies” Christine Leunens, która została niedawno przeniesiona także na deski nowozelandzkich teatrów. Waititi wybrał ją, ponieważ odnosi się do problemu rasizmu, z którym on sam musiał zmagać się w młodości. W wywiadach wielokrotnie przyznawał, że jako nastolatek był często profilowany rasowo ze względu na ciemniejszy odcień skóry, a sprzedawcy w sklepach niejednokrotnie podejrzewali go o kradzież. Był także źle traktowany przez swoich pierwszych pracodawców, który zlecali mu wszystkie najgorsze i najcięższe zadania. „Uważam, że Nowa Zelandia to najlepsze miejsce na Ziemi, ale to strasznie rasistowskie miejsce” – podsumowuje swoje opowieści Waititi.
Scenariusz „Jojo Rabbit” był gotowy już w 2012 roku, ale Waititi musiał odłożyć go na jakiś czas do szuflady ze względu na szereg innych zobowiązań. Reżyser od czasu swojego debiutu w 2006 roku nie zwalnia tempa: zrealizował łącznie pięć udanych filmów pełnometrażowych, w tym niezwykle popularną odsłonę kinowego uniwersum Marvela „Thor: Ragnarok” (2017). Cały czas kręci też reklamy telewizyjne, a obecnie oprócz komedii o Hitlerze pracuje także nad animacją o szympansie Michaela Jacksona, szeregiem projektów związanych z wampirycznym światem z „Co robimy w ukryciu” (2014) oraz aktorską wersją kultowej mangi „Akira”. Nowozelandzki twórca zdecydowanie należy do najbardziej zajętych ludzi świata filmu!
Kaja Łuczyńska
fot. instagram.com/TaikaWaiti