71. Festiwal Filmowy w Cannes dobiegł już końca. Znamy preferencje jurorów - pora na naszych programerów! Co zachwyciło ich w canneńskim repertuarze? Zobacz ich TOP 3!
Grzegorz Stępniak, główny programer Netia OFF CAMERA:
# GIRL, reż. Lukas Dhont
Mój absolutny faworyt w drugim najważniejszym canneńskim konkursie – Un Certain Regard – debiutancki film młodego belgijskiego reżysera, Lukasa Dhonta, został entuzjastycznie przyjęty przez widzów i krytyków. Magnetyzujący Victor Polster gra tu piętnastoletnią transgenderową dziewczynę, Larę, która zmaga się nie tylko z własną cielesnością i problemami wynikającymi z rozpoczęciem procesu zmierzającego do zabiegu korekty płci, ale również z katorżniczymi baletowymi treningami. Bohaterka marzy bowiem, żeby zostać zawodową baleriną. Dhont sugestywnie pokazuje materialne ograniczenia wynikające z życia w „nieodpowiednim ciele”, podkreślając fizyczny i emocjonalny ból, jaki towarzyszy Larze na każdym niemal kroku. I choć transpłciową postać kreuje aktor, to ta decyzja castingowa wydaje się jak najbardziej usprawiedliwiona samą fabułą „Girl”.
# TAJEMNICE SILVER LAKE, reż. David Robert Mitchell
Nigdy nie podejrzewałbym, że aż tak wciągnie i rozbawi mnie filmowa opowieść o białym, heteroseksualnym nieudaczniku (świetny Andrew Garlfield), który, jakby nie patrzeć – stalkuje swoją piękną, blondwłosą sąsiadkę (doskonała Riley Keough). Bezrobotny Sam, spędzający dnie na czytaniu komiksów i wylegiwaniu się na balkonie pewnego dnia poznaję Sarę, która następnego ranka znika w tajemniczych okolicznościach. Bohater za wszelką cenę próbuje ją odnaleźć i rozpoczyna pełne niespodzianek, absurdalnych zdarzeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji śledztwo. Reżyser rozgrywa je na tle malowniczej dzielnicy Los Angeles, tytułowego Silver Lake, nawiązując do tradycji hollywoodzkiego kina noir, żonglując konwencjami kryminału i thrillera i co rusz serwując widzom inteligentne wykorzystane cytaty i wtręty z klasyki światowego filmu, na czele z obrazami Hitchcocka i komediami z Marilyn Monroe. Przeprowadzając przy tym dosadną i zabawną krytykę białej męskości.
# LEAVE NO TRACE, reż. Debra Granik
Nowy film twórczyni „Do szpiku kości”, pokazywany w ramach konkursu Directors’ Fortnight, to oryginalna wariacja na kino drogi, rozgrywająca się w prowincjonalnej Ameryce. Granik, z właściwą sobie empatią i niesamowitym wyczuciem detalu, opowiada historię ojca i córki, którzy mieszkają w samym środku lasu w stanie Oregon – w miejscu narodowego rezerwatu. Odcięci z własnej woli od podstawowych udogodnień cywilizacyjnych - zdają się być w zupełności szczęśliwi – aż do momentu, gdy do akcji wkracza opieka społeczna, a władze będą chciały znormalizować ich egzystencję. Po nieudanej próbie adaptacji para bohaterów ucieka jednak ślepo przed siebie, za wszelką cenę pragnąc uwolnić się od uregulowanej i konwencjonalnej egzystencji. Reżyserka buduje intymną, choć pełną emocjonalnych napięć i niuansów opowieść, koncentrując się głównie na relacji między mężczyzną a jego córką. Upominając się przy tym o prawo do alternatywnego, w stosunku do obowiązujących w zachodnich społeczeństwach, modelu życia.
Zobacz ekipę Netia OFF CAMERA w Cannes! Obserwuj nas na Instagramie, by wiedzieć więcej!
Kuba Armata, programer Netia OFF CAMERA:
# DOGMAN, reż. Matteo Garrone
To mój ulubiony film tegorocznego canneńskiego konkursu. Trzeba było czekać na niego niemal do samego końca, ale było warto. Wszystko za sprawą włoskiego reżysera Matteo Garrone, mającego w swoim dorobku takie produkcje jak "Gomorra" czy "Pentameron". "Dogman" to jego kolejna mroczna baśń, utrzymana raczej w surowym stylu, z fenomenalną wręcz rolą Marcello Fonte. Jeśli nie dostanie on nagrody aktorskiej będzie to grube nieporozumienie. Garrone opowiada popularną we Włoszech historię kryminalną, którą ponoć jeszcze w latach 90. straszono dzieci. Ponoć włoski reżyser złagodził nieco całą historię, wzbudzając większą sympatię w stosunku do bohatera, ale zupełnie mi to nie przeszkodziło. Poza tym jak można nie lubić kogoś, kto tak bardzo lubi psy?
# THE WORLD IS YOURS, reż. Romain Gavras
Romaina Gavrasa odkryliśmy dobre kilka lat temu, kiedy na naszym festiwalu w konkursie „Wytyczanie Drogi” pokazywaliśmy
jego intrygujący debiut ‚Our Day Will Come’. To w ogóle facet, którego nawet jak wam się wydaje że nie znacie, to i tak znacie.
W końcu jest jednym z najbardziej cenionych reżyserów teledysków, a jego klipy zrealizowane z M.I.A. jak "Born Free" czy "Bad
Girls" przeszły już do legendy. Do Cannes Gavras (notabene syn Costy Gavrasa) przyjechał z drugim filmem "The World Is Yours", w którym totalnie się zakochałem. Kino gangsterskie na wesoło, czyli coś w stylu Guya Ritchie. Tyle że Gavras jest w tym dużo zabawniejszy. A wydatnie pomagają mu Vincent Cassel i Isabelle Adjani na drugim planie. Fantastyczne kino, czego dowodem 10-minutowa owacja na stojąco po projekcji.
# ZIMNA WOJNA, reż. Paweł Pawlikowski
Oczekiwania wobec nowego filmu Pawła Pawlikowskiego były ogromne. Począwszy od głosów płynących od nielicznych, którzy
Zimną wojnę" mieli okazję zobaczyć w Polsce po recenzje opublikowane zaraz po festiwalowej premierze. Śmiało mogę powiedzieć, że film im sprostał. Do tego stopnia, że zaryzykowałbym stwierdzenie, iż "Zimna wojna" lepsza jest od "Idy". Nie mam wątpliwości, że to jeden z najbardziej przejmujących melodramatów jakie w ostatnich latach widzieliśmy nie tylko w polskim kinie, ale w kinie w ogóle. Fenomenalne, utrzymane w czerni i bieli zdjęcia Łukasza Żala, kapitalne role z Joanną Kulig na czele, dla której część zagranicznych dziennikarzy chce ponoć porzucić swoje żony.