Image
fot. kadr z filmu

Na książkach Astrid Lindgren wychowały się całe pokolenia. Dorośli wspominają je po latach z sentymentem i chętnie czytają na dobranoc swoim pociechom, ponownie zanurzając się w pełen uroku świat „Dzieci z Bullerbyn” czy wzruszając się opowieścią o „Braciach Lwie Serce”. Rzadko jednak ktoś zastanawia się, kim właściwie jest autorka tych ponadczasowych książek. Tego zadania podjął się film „Młodość Astrid”.

Życie Astrid Lindgren, najsłynniejszej autorki powieści dla dzieci, nie było usłane różami, co dobitnie pokazuje film. Na próżno szukać w nim znanej z książek bajkowości, licznych niewiarygodnych przygód czy błyskotliwych, ekscentrycznych postaci w rodzaju Pippi Pończoszanki. Świat młodej Astrid jest bardzo tradycyjny i stosunkowo monotonny. Choć dziewczyna próbuje urozmaicać go swoją wyobraźnią, jej starania stanowią jedynie drobny akcent rzeczywistości i nie mają mocy jej przekształcania.

„Młodość Astrid” zaczyna się dość tradycyjnie. Widzimy słynną pisarkę jako siwą i nieco przygarbioną staruszkę, która z okazji swoich urodzin została zasypana listami od dzieci z całego świata. Szczere, dziecięce głosiki dziękują za wszystkie książki, wnikliwość z jaką autorka przygląda się światowi dzieci oraz wspaniałe, ponadczasowe historie, na których wychowywało się wiele pokoleń. Jednakże reżyserka filmu, Pernille Fischer Christensen, nie decyduje się pokazać w formie retrospekcji najciekawszych epizodów z życia pisarki. Pomija jej literackie triumfy i stopniowo zdobywaną popularność. Skupia się za to na okresie wręcz uderzająco pozbawionym literackości, w którym można odnaleźć jedynie drobne tropy późniejszej działalności bohaterki.

Film nie opowiada więc o drodze na literackie szczyty, lecz o tytułowej młodości. Nastoletnia Astrid Ericsson (w tej roli świetna Alba August) mieszka wraz z liczną rodziną w rolniczym rejonie Szwecji. Prowadzi skromne, choć niepozbawione radości życie w otoczeniu kochających rodziców (Maria Bonnevie, Magnus Krepper) i niezliczonego rodzeństwa. Jest pogodna, czasami ekscentryczna i odrobinę buntownicza. W trakcie nabożeństwa lubi uciekać w świat własnych myśli, po wyjściu z kościoła żartuje z kazania, a podczas lokalnej potańcówki wykonuje samotny, frenetyczny taniec, przypominający słynne wygibasy z „Salta” Tadeusza Konwickiego. Życie na szwedzkiej prowincji nie pozbawia młodej Astrid ambicji, dlatego dziewczyna za zgodą rodziców podejmuje pracę w redakcji lokalnej gazety, gdzie szybko wykazuje się dobrym piórem. Nowe zajęcie ma jednak nieoczekiwany wpływ na życie nastolatki, która wikła się w obfity w konsekwencje romans ze znacznie starszym od siebie redaktorem naczelnym (Henrik Rafaelsen).

„Młodość Astrid” urywa się dość nagle i to w najmniej oczekiwanym momencie. Wyklucza z fabuły klasyczne elementy filmowych biografii oraz stworzone przez Lindgren niezwykłe literackie światy, przez co budzi rozczarowanie i niedosyt. Intencje twórców filmu dobrze oddaje angielski tytuł „Becoming Astrid”, podkreślający, że choć może nie widzimy tego na pierwszy rzut oka, to jesteśmy światkami procesu dojrzewania, formowania się charakteru bohaterki i w gruncie rzeczy obserwujemy najważniejsze lata jej życia. Nasze pragnienie bajkowości nie mogło jeszcze zostać zaspokojone, bowiem nie istniała się ona jeszcze w formie jaką znamy z książek pisarki. Potrzeba było nagle kończącego się dzieciństwa, trudnych wyborów i traumatyzującej rozłąki, by mogła się ona narodzić.  

Nie bez znaczenia jest społeczna wymowa filmu, który pokazuje żyjącą w opresyjnym, konserwatywnym społeczeństwie młodą kobietę, której odmawia się podstawowych praw. Twórcy nie kreślą jednak zniewolenia bohaterki grubymi liniami, lecz ukazują złożoność sytuacji. Rodzice, choć obawiają się obyczajowego skandalu, bardziej boją się utraty ziemi, która jest podstawą ich egzystencji. A byłoby to wysoce prawdopodobne, ponieważ zamieszkiwane przez rodzinę Ericsson tereny należą do lokalnego kościoła, który dodatkowo zapewnia zatrudnienie ojcu bohaterki. „Młodość Astrid” znacznie lepiej niż biograficzna opowieść o najsłynniejszej dziecięcej pisarce, sprawdza się jako rasowy, złożony dramat o zmagającej się z niesprzyjającymi okolicznościami jednostce.

Kaja Łuczyńska