Image
Lucy Bevan

Czy z ekipą filmową można się zaprzyjaźnić? Rozmawiamy z jurorką Konkursu Polskich Filmów Fabularnych i reżyser castingu odpowiadającą m.in. za obsadę takich tytułów, jak „Była sobie dziewczyna”, „Czarownica” czy „Ghost in the Shell”. Przed Wami Lucy Bevan - specjalistka z intuicją do wyszukiwania młodych talentów.

Zofia Wierzcholska: Masz doświadczenie pracy przy wyjątkowych projektach. Najbliższa premiera produkcji z twoim udziałem to „Dziadek do orzechów” Disneya, w którym występują takie gwiazdy jak Morgan Freeman czy Helen Mirren. Jak wyglądał proces doboru aktorów do tego filmu?
Lucy Bevan: Praca nad tą produkcją rozpoczęła się od poszukiwań Klary, która jest główną bohaterką, a więc i sercem całej opowieści. Intensywnie poszukiwaliśmy odtwórczyni tej roli, by znaleźć tę idealną, co wiązało się z przesłuchaniem setek nastolatek. Później zadzwoniliśmy do trzech wybranych młodych aktorek i zaprosiliśmy je na zdjęcia testowe. Jednym z najbardziej niesamowitych momentów pracy przy „Dziadku do orzechów” była możliwość współpracy z Misty Copeland, która tańczy w tym filmie. Jest fantastyczna! To pierwsza afroamerykańska primabalerina, a obserwowanie jej występu było niezapomnianym, wprost magicznym przeżyciem.

Jak myślisz, jakie umiejętności są niezbędne, by wykonywać Twój zawód?
- Sądzę, że w pracy reżysera castingu najważniejsza jest prawdziwa miłość do filmu, zainteresowanie drugim człowiekiem oraz umiejętność ułatwienia aktorom zaprezentowania się z ich najlepszej strony, ponieważ ludzie na castingach są niesamowicie zestresowani. To ważne, żeby zmotywować ich, by dali z siebie wszystko. Istotna jest również umiejętność negocjacji wszystkich szczegółów pomiędzy reżyserem filmu a producentem. Musisz mieć naprawdę silną osobowość, żeby poradzić sobie ze współpracownikami.
 
Jaki, wobec tego, jest rodzaj relacji między Tobą a reżyserem?
- Zdecydowanie fakt, że muszę do bardzo dobrze poznać, aby zrozumieć wizję, pomysł na film. Mam szczęście pracować w tym momencie z Billem Condonem, który wyreżyserował „Piękną i bestię”. Zrobiliśmy razem już pięć filmów i czuję, że znam go na wylot. Z wyrazu jego twarzy jestem w stanie wyczytać, że coś mu się nie podoba. Nie musi mówić, że coś jest nie tak. To fantastyczne uczucie, kiedy znasz współpracownika tak dobrze, że możesz reprezentować jego projekt i znajdować dla niego odpowiednich aktorów, których potrzebuje do realizacji swojej filmowej wizji.

Myślisz, że w tej branży jest miejsce na prawdziwą przyjaźń?
- W idealnej sytuacji tak. Ale jeśli nie znasz reżysera zbyt dobrze, nie jest łatwo się dogadać.

Jestem przekonana, że jako reżyser castingu masz nieco inny punkt widzenia na filmy, niż aktor lub operator. Do których elementów pracy przywiązujesz największą wagę?
- W trakcie pracy nad filmami poznaję bardzo dobrze całą ekipę i podziwiam ich oddanie. To, co kocham najbardziej w tworzeniu kina, to współpraca. Uwielbiam wchodzić do kostiumografów i spoglądać na te wszystkie szczegóły związane ze strojami bohaterów. Pamiętam, jak byłam na planie „Pięknej i bestii”, gdy pracowaliśmy nad sceną z Gastonem. Miał na sobie przepiękną białą koszulę, a na niej czerwoną kamizelkę. Pracownicy działu kostiumów stali obok mnie i dokładnie opowiadali o tym, ile czasu i wysiłku wymagało od nich stworzenie tego stroju. Uwielbiam to, że umiejętności całej ekipy filmowej się ze sobą łączą. Kiedy trwają przesłuchania, cały czas myślę o tym, jak twarz aktora będzie wyglądała podczas nagrywania. Muszę pamiętać, że aktorem na planie zajmie się fryzjer, makijażysta, kostiumograf i operator. Musimy działać wspólnie. Nie mogę podjąć jakiejś decyzji, tylko dlatego, że sama uważam, że to będzie najlepszy wybór. Decyzje podejmujemy je razem – to składa się na całokształt późniejszego sukcesu aktora.

Czym dla ciebie jest niezależność w kinie?
- Pracuję zarówno przy projektach niezależnych, jak i tych komercyjnych. Różni je skala przedsięwzięcia i, oczywiście, budżet. Czasami pieniądze przeznaczone na catering w projekcie komercyjnym, mogą pokryć budżet całego niezależnego projektu. Jednak zasady pracy, w obu przypadkach, są zawsze takie same. To, w jaki sposób przebiega casting jest zbliżone, niezależnie od pieniędzy, jakimi dysponuje producent.  

Czy jest coś, co zwróciło twoją szczególną uwagę w polskiej kinematografii?
- To, co zauważyłam w polskich filmach, to silna reprezentacja młodych talentów. Oczywiście ci znani, starsi aktorzy są również świetni, ale największe wrażenie zrobili na mnie jednak młodzi i ich imponujące występy, zarówno pod względem dramatyzmu, jak i swobody kreacji bohatera. Macie również fantastyczną reżyserkę castingu – Teresę Violettę Buhl. Jestem bardzo zainteresowana jej metodą pracy. Sądzę, że wykonuje świetne rzeczy - to wielki castingowy talent.



Rozmawiała: Zofia Wierzcholska