Image
fot. kadr z filmu "Boy Erased"

„Myślę o mężczyznach. Nie wiem, dlaczego. Przepraszam”. Tymi słowami Jared wyznaje rodzicom, że jest gejem. Wkrótce zostanie wysłany na eksperymentalną terapię pod kościelnym szyldem, by zostać ze swojego homoseksualizmu „wyleczonym”. „Boy Erased”, z Lucasem Hedgesem w roli głównej, będzie, owszem, nowym lekiem - ale na homofobię.

Tej jesieni do kin wejdzie nowy film Joela Edgertona, do niedawna znanego szerszemu gronu przede wszystkim jako aktor. Uznanie widowni i krytyków zdołał jednak zdobyć nie tylko swoimi rolami w nagrodzonym Oscarem „Wrogu numer jeden” (2012), „Loving” (2016) czy ostatnio w „Czerwonej jaskółce” (2018). Jego pełnometrażowy debiut reżyserski „Dar” (2015), został nomen omen świetnie przyjęty. Z kolei w samym filmie tytułowe podarki składają się raczej na propozycję nie do odrzucenia. Oto młode małżeństwo kupuje dom na przedmieściu, a na świat wkrótce przyjdzie ich dziecko - wszystko zmierza ku dobremu. Niestety, jak to w klasycznym thrillerze bywa, szybko okaże się, że odnowienie znajomości z dawnym kolegą może sprawić więcej kłopotów niż się wydaje, a stare grzechy lubią mieć długie cienie.

W „Boy Erased” za to właściwie wszystko wiemy od początku, ale bynajmniej nie wpływa to na nasz komfort oglądania tej opartej na faktach historii Garrarda Conley’a. Głównym bohaterem jest tutaj nastolatek, syn amerykańskiego pastora, który po swoich dziewiętnastych urodzinach postanowił wyznać rodzicom, że jest gejem. Jak można się domyślać, jego coming out nie spotyka się z aprobatą. Co więcej, otrzymuje on od własnych rodziców ultimatum – zdecydować się na specjalną terapię, której efektem ma być konwersja na heteronormatywną orientację, lub wyrzec się wiary i stać się swoistym banitą, odrzuconym przez bliskich i przyjaciół. Obsada produkcji rysuje się nader obiecująco – Lucas Hedges, Nicole Kidman, Russell Crowe i Xavier Dolan. Dodatkowo, zwiastunowi, który już krąży w sieci, towarzyszy utwór „Revelation” Troya Sivana. Australijski piosenkarz nie tylko zaśpiewał w filmie, ale i wcielił się w obiekt fascynacji Jareda. W roli kontrowersyjnego terapeuty zobaczymy zaś także samego reżysera obrazu. Ze swą gwiazdorską ekipą i poruszającą tematyką, „Boy Erased” już teraz wydaje się poważnym kandydatem do jeśli nie samych statuetek, to na pewno nominacji przyznawanych przez Akademię.

Najgorętszym nazwiskiem tej produkcji wydaje się mimo wszystko Hedges. Przygodę z aktorstwem zaczynał pod skrzydłami Wesa Andersona. O zaledwie dwudziestojednoletnim nowojorczyku jest coraz głośniej – tylko w ostatnim roku pojawił się w (zapowiadającej się na film kultowy) „Lady Bird” (2017) Gerwig i fenomenalnych „Trzech billbordach za Ebbing, Misouri” (2017) McDonagha. Ponadto ma na swoim koncie już jedną oscarową nominację – za doskonały drugi plan w „Manchester by the Sea” (2016) Kennetha Lonergana, gdzie partnerował nagrodzonemu wówczas w Dolby Theatre Casey’owi Affleckowi. W przypadku nowego dzieła Edgertona najpewniej również możemy spodziewać się obecności Hedgesa w finalnej piątce, ale już w tej najważniejszej.

Światowa premiera „Boy Erased” jest zaplanowana na 2 listopada tego roku.

Monika Żelazko