Image
fot. materiały prasowe

Komnata tajemnic znów została otwarta! J.K. Rowling deklaruje, że ten sekret trzymała w zanadrzu od dawna, bo aż dwadzieścia lat. Mowa o Nagini, samicy węża należącej do Voldemorta, która okazuje się być nie gadem, a zaklętą w zwierzęcej postaci kobietą.

Już od momentu ukazania się trailera filmu ,,Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda”, fani prześcigali się w domysłach, kim może być tajemnicza kobieca postać, pojawiająca się w jednej ze scen. Nagini, którą pamiętamy jako siejącego terror horkruksa, największego wroga Harry’ego Pottera, jest, jak wynika z wyjaśnień pisarki, Maledictusem - kolejną hybrydą wśród pokaźnego uniwersum, które wyprodukowała wyobraźnia Rowling. Jak sama tłumaczy: ,,w jej krwi od urodzenia krąży klątwa, przekazywana z matki na córkę”.  Tragizm postaci opiera się na nieubłagalności czasu – Nagini żyje ze świadomością, że jej własne ciało stanowi tykającą bombę, zmierzając w stronę trwałej przemiany w węża. Ponadto klątwa, która na niej ciąży, staje się obiektem cyrkowej rozrywki. 

Co ciekawe, samo uchylenie rąbka tajemnicy nie wzbudziło tylu emocji wśród fanów, co decyzja obsadowa. I nie chodzi tu wcale o falę pozytywnych uczuć, wręcz przeciwnie - Rowling stała się w ostatnich dniach obiektem ostrej krytyki. A to z pozornie błahego powodu – Claudia Kim, aktorka, która wygrała casting do roli kobiety – węża, pochodzi z Korei Południowej. Można by podejrzewać, że rasowa różnorodność stanowi doskonałą taktyczną zagrywkę w przypadku franczyzy, której od zarania zarzuca się biały supremacyzm. Jednak wybór, który ewidentnie miał przemówić na korzyść ,,Fantastycznych zwierząt...”, niespodziewanie został zinterpretowany jako efekt rasizmu – a to ze względu na charakter samej roli. Widzowie w licznych tweetach wyrzucali Rowling, że to właśnie ta, a nie inna bohaterka - submisywna, podległa woli swojego pana, a do tego występująca jako atrakcja na cyrkowej arenie – jest przedstawicielką kontynetu azjatyckiego. Autorka, znana z twitterowej hiperaktywności, błyskawicznie odparła zarzuty, tłumacząc, że źródło postaci tkwi w stworzeniu zwanym Naga, pochodzącym z mitologii indonezyjskiej – a sama Indonezja ,,jest domem kilkuset grup etnicznych, w tym jawajskiej, chińskiej czy Betawi”.

Posądzanie najpoczytniejszej pisarki wszechczasów o rasizm wydaje się dyskusyjne, zwłaszcza pamiętając, że niedawno entuzjastycznie wsparła decyzję twórców wystawianej na deskach londyńskiego Palace Theatre ,,Harry’ego Pottera i Przeklętego Dziecka”, którzy postanowili w roli Hermiony obsadzić czarnoskórą aktorkę. Jednak sposób, w jaki skomentowała owy wybór (,,Brązowe oczy, kędzierzawe włosy i mądrość. Białej skóry nigdy nie wspomniano”) naprowadza na trop innego, notorycznie popełnianego przez Rowling grzechu. Wydaje się bowiem, że pisarka nie potrafi rozstać się ze stworzonym przez siebie światem w dobrym stylu, i zamiast pozostawić powstałe dawno historie takimi, jakie są, stale stara się naprawiać błędy narracyjne i dyskusyjne wątki, zdradzając kolejne ,,sekrety”, co często jawi się jako próba przypodobania bardziej świadomej publiczności. Najbardziej pamiętnym tego typu ruchem było ujawnienie homoseksualnej orientacji Albusa Dumbledore’a, oznaki której nie sposób znaleźć wśród treści którejkolwiek z książek serii.

J. K. Rowling na filmową ścieżkę wkroczyła wraz z serią ,,Fantastycznych zwierząt”. Wcześniej, jako autorka materiału źródłowego, nie musiała się mierzyć z bezpośrednią odpowiedzialnością za obsadowe decyzje. Świat filmu na drugą część franczyzy ostro zareagował już wcześniej, gdy ogłoszono angaż oskarżanego o przemoc domową Johnny’ego Deppa, który w filmie odegra rolę czarnoksiężnika Grindelwalda. Czy jakość filmu okaże się równie wysoka jak procent kontrowersji, dowiemy się już 16 listopada.

Magdalena Narewska

Źródło: The Guardian