Image
fot. kadr z filmu

Po znakomitym, nominowanym do Oscara występie w filmie „Tamte dni, tamte noce” (2017), Timothée Chalamet kolejny raz staje przed możliwością sięgnięcia po słynną statuetkę. Jego tytułowa rola w „Beautiful Boy” to podobno istna perełka, warta najwyższych laurów.

Ta oparta na pamiętnikach ojca („Beautiful Boy: A Father's Journey Through His Son's Addiction”) i syna („Tweak: Growing Up on Methamphetamines”) opowieść o uzależnionym od narkotyków nastolatku, przedstawia nałóg w zupełnie niespotykany sposób. Główny bohater nie należy do społecznego marginesu, nie ma za sobą traumatycznych przeżyć, nie zmaga się z przemocą i biedą. Jest uprzywilejowanym przedstawicielem białej klasy średniej, właśnie kończącym liceum, przed którym otwiera się świat wielkich możliwości. Chłopcu niedane jest jednak z nich korzystać, bo do głosu dochodzi karmione przez lata uzależnienie. Przerażający nałóg, siejący spustoszenie w życiu rodzinnym i wpędzający bliskich w prawdziwą rozpacz. Najbardziej dotknięty całą sprawą czuje się ojciec chłopaka, grany przez Steve’a Carella. Mężczyzna nie może zrozumieć, jakim cudem narkotyki stały się częścią życia jego ukochanego dziecka, które może nie tylko zaprzepaścić wielkie życiowe szanse, ale nawet stracić życie.

Jak ostrzegają ci, którzy widzieli już film, również widz nie będzie mógł się przekonać o genezie narkotykowego nałogu nastolatka. Reżyser „Beautiful Boy”, Felix Van Groeningen, twórca głośnej „Belgiki” (2016) zdecydował się na opowiedzenie jedynie fragmentu historii Nicka. Jej początek poznajemy poprzez serię oszczędnych retrospekcji, a zakończenie dopisuje już samo życie. Prawdziwy Nic Shellf nie tylko pokonał uzależnienie, ale też znalazł pracę w przemyśle rozrywkowym. Jest autorem scenariusza do jednego z odcinków serialu „Dochodzenie” (2011-2014), pracował także przy „Trzynastu powodach” (2017-).

Chalamet wciela się w postać Nicka z wielką wrażliwością. Aktor już w poprzednich filmach, takich jak wspomniane „Tamte dni, tamte noce” czy nieco wcześniejsza „Miss Stevens” (2016) zadziwiał widownię młodzieńczą charyzmą i wielkim talentem. Dzięki „Beautiful Boy” może otrzymać ostateczne potwierdzenie swojego aktorskiego sukcesu w formie statuetki Oscara. Nazwisko Chalameta pojawia się w oscarowych przewidywaniach, choć warto zaznaczyć, że po piętach depcze mu inny utalentowany młodzieniec. Lucas Hedges, znany widzom ze zjawiskowego „Manchester by the Sea” (2016) zagrał w tym roku w dwóch filmach („Wymazać siebie”, „Powrót Bena”) i także może jeszcze namieszać na oscarowych listach.

„Beautiful Boy”, zgodnie z literackimi pierwowzorami, rozgrywa się w latach 90., jednak przedstawiony w nim problem jest całkowicie współczesny. Dzisiejsze Stany Zjednoczone zmagają się z niespotykaną dotąd falą uzależnień od „twardych” narkotyków, które dotykają również chowane pod kloszem dzieci dobrze zarabiających przedstawicieli klasy średniej. Heroina, dotąd kojarzona z dnem i patologiami, doprowadza do śmierci dzieci policjantów, lekarzy, prawników… Jednakże w przeciwieństwie do nałogu filmowego Nicka (który, dokładniej mówiąc, jest uzależniony od metamfetaminy), geneza tego zjawiska jest dobrze znana. Wszystko zaczęło się od zbyt pochopnie przepisywanych przez lekarzy mocnych leków przeciwbólowych (opioidów), które po pierwsze silnie uzależniały, a po drugie skłaniały do sięgania po nielegalne substancje odurzające.  

„Beautiful Boy” to film subtelny, momentami przypominający słynne prace młodego Xaviera Dolana. To też film potrzebny, bo uświadamiający powszechność uzależnień, które zagrażają każdemu, niezależnie od koloru skóry, statusu majątkowego czy rozmiarów posiadanej nieruchomości. Pytanie jednak czy film Groeningena spełni pokładane w nim oczekiwania – jak na razie zbiera mieszane recenzje i niewykluczone, że w ostatecznym rozrachunku okaże się rozczarowaniem.

Polska premiera filmu „Beautiful Boy”: 4 stycznia 2019

Kaja Łuczyńska