Image
fot. kadr z serialu

Choć pierwszy sezon zakończył się finałem dość definitywnym, Alyssa i James wyruszają w dalszą podróż. Nowy sezon „The End of the F***ing World” pojawi się wiosną 2019 roku.

Drugi sezon „The End of the F***ing World” ponownie będziemy mogli zobaczyć na platformie Netflix. Za scenariusz dalej odpowiada Charlie Covell. Całe szczęście, bo rozmowy Alyssy i Jamesa wydawały się być wprost wyrwane z kolejnych dziwnych randek młodych i zagubionych ludzi. Przypomnijmy również, że serial oparty jest na powieści graficznej o tym samym tytule autorstwa Charlesa Forsmana.

Premiera serialu zaplanowana jest na wiosnę 2019 roku. Szczegóły fabularne nie są jeszcze znane, jednak wiadomo już, że w głównymi bohaterami pozostaną James oraz Alyssa, więc możemy się spodziewać powrotu Alexa Lawthera („Black Mirror”, 2011-) oraz Jessici Barden („Lobster”, 2015). Oczywiście, pojawiają się wątpliwości, czy drugi sezon jest w ogóle potrzebny. Wydłużanie seriali często zapowiada coraz bardziej regresywny poziom narracji… Tak było zarówno z „Orange is the New Black” (2013-), jak i z „House of Cards” (2013-).

Przypomnijmy, że pierwszy sezon podąża za parą odklejonych od rzeczywistości nastolatków – Jamesem – samozwańczym psychopatą o, jednakże, kruchym sercu i Alyssy – męczącej się w fikcyjnie szczęśliwej rodzinie nastolatce o ciętym języku. Razem wyruszają w podróż w poszukiwaniu lepszego życia. Uciekając, przede wszystkim, od ram, w które chce ich włożyć dorosłe życie. Komiksowo ukazany nihilizm głównych bohaterów, przywołuje wszystkie obrazy, które już znamy – „Urodzonych morderców”, „Badlands”, czy nawet „Thelmy i Louise”. Jednak „amerykańskie” bezdroża tym razem znajdują się na Wyspach Brytyjskich – chociaż obserwujemy wolnostojące budki telefoniczne, cukierkowy diner czy stacje benzynowe, to już od samego początku doskonale wiemy, że mamy do czynienia jedynie z konwencją.

To wybudowany świat buntu, który wywołuje ogromną nostalgię za światem, którego już nie ma. Nie chodzi już o klisze znane z amerykańskiego kina drogi, a o słuchanie muzyki na winylach, wytarte sukienki w kwiaty z lat 90. i rozwalające się samochody, które obiecują przygodę. To wszystko próbują przywołać do rzeczywistości XXI wieku zadumani hipsterzy, jednak to przecież już nie jest ten świat.

Dlatego na chwilę można zanurzyć się w rzeczywistości retro przygody. Chociaż „The End of the F***ing World”  nie opowie niczego nowego o wolności, miłości, nawet o przemierzaniu kolejnych kilometrów, to pozwala rozsmakować się w świecie, który znajduje się poza konformizmem. Gdzie gra jazz, gdzie pije się kradzione wino. To jakby skumulowanie przygód, których boimy się przeżywać.

Myślę, że drugi sezon nie skusi publiczności fabularnymi fajerwerkami. Prawdopodobnie, życie Alyssy i Jamesa dalej będzie się toczyć w rytmie wild at heart z brytyjskim akcentem.

Julia Smoleń