Image
Magia kina nad Wisłą

Znane powiedzenie mówi, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. A czy można w takim razie być kilka razy nad Wisłą i do tego obejrzeć najlepsze filmy? Publiczność Festiwalu OFF CAMERA odpowiada: jak najbardziej!

Filmowe bulwary
Film pt.  „Moje córki krowy” w reżyserii Kingi Dębskiej był ostatnią projekcją w ramach Kina nad Wisłą podczas tegorocznej edycji Festiwalu Netia OFF CAMERA. Podobnie jak na wcześniejszych pokazach, widzowie tłumnie odwiedzili wczoraj Bulwary wiślane, by obejrzeć produkcję pod rozgwieżdżonym niebem. Każdy chciał zająć jak najlepsze miejsce, chociaż nawet ci, którzy przyszli w ostatniej chwili nie mogli narzekać: bliskie sąsiedztwo malowniczego Wawelu, ziejący w oddali smok wawelski i spokojnie kołysząca się tafla Wisły były dostępne dla każdego, kto tylko zdecydował się przyjść. Nic więc dziwnego, że czwartkowy pokaz przyciągnął sporą grupę widzów.  

Za co kochamy kina plenerowe?
Co tak naprawdę sprawia, że krakowianie (i nie tylko) z miejsca pokochali Kino nad Wisłą, dając temu wyraz poprzez tak liczną obecność? Chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że jest to swoista magia. Jak bowiem inaczej można nazwać zjawisko, w którym salę kinową można zamienić na otwartą przestrzeń, fotel kinowy na zieloną trawę, a klimatyzację na powiew majowego wiatru? – Po pierwsze przyszłam tutaj dlatego, ponieważ uważam, że jest tu bardzo fajny sposób spędzania wolnego czasu; to taka alternatywa dla standardowego kina, gdzie możemy sobie usiąść na trawce, kiedy jest piękna pogoda i obejrzeć film w gronie znajomych. Nie jest to też impreza biletowana, więc bardzo podoba mi się ten pomysł. – mówiła jedna z uczestniczek, Agata. 
Chociaż pokazy nad Wisłą miały miejsce już wcześniej, to nie brakowało także osób, które dopiero zaczynały swoją przygodę z kinem plenerowym. - Jesteśmy tu pierwszy raz; przyszliśmy sprawdzić właśnie ten klimat. Z reguły zawsze staramy się przychodzić na festiwale filmowe, bo wiemy, że będą dobre filmy. – opowiadała para widzów: Bartek i Klaudia. Podobne stanowisko podzielały Ula i Monika: – Jesteśmy pierwszy raz na takim kinie. Widziałyśmy sporo relacji w Internecie i chciałyśmy zobaczyć, jak to wygląda na żywo. – mówiły przed projekcją.
W tym roku łaskawym okiem spojrzała na nas także pogoda, która postanowiła wyjątkowo nie dekoncentrować widzów w czasie seansów poprzez opady deszczu czy burze. Wszystkie te elementy złożyły się na niezwykłe Kino nad Wisłą, którego wisienką na torcie były oczywiście nietuzinkowe filmy. Podczas 11. edycji Festiwalu mogliśmy m.in. podziwiać wspaniałą Natalie Portman w filmie „Jackie”, przyjrzeć się z bliska wojnie w Iraku dzięki „The Hurt Locker. W pułapce wojny” i podejrzeć życie polityków podczas kampanii w USA dzięki „Idom marcowym”. W tym roku jednak nad najdłuższą rzeką w Polsce prym wiodły polskie produkcje. „Wszystkie nieprzespane noce”, „Ostatnia Rodzina”, „Body/Ciało”  i wczorajsze „Moje córki krowy” to tytuły, którymi mogli się zachwycać widzowie. – Spodziewałem się takich wyników; widać, że ludzie chętnie przychodzą na kina plenerowe tym bardziej, że wstęp jest darmowy. – relacjonował Maciek; jeden z wolontariuszy obsługujących Kino nad Wisłą. Wtórowała mu Magda, dodając: – Można się zrelaksować; poleżeć na kocyku np. ze znajomymi itp. Jest też bardzo ładny widok na Wawel no i atmosfera – taka wakacyjna.
Wprawdzie Kino nad Wisłą 11.  edycji Festiwalu Netia OFF CAMERA powoli przechodzi już do historii, to my nie zostawiamy Was bez filmowych atrakcji na świeżym powietrzu! Jeszcze do niedzieli czekają na Was seanse filmowe na dachach, barce i na Placu Szczepańskim. Wybierzcie się więc do wyjątkowego kina w plenerze i dajcie się mu zaczarować. Nie może Was tam zabraknąć!

Sabina Obajtek